Sen, każdy sen, jest jak psychoza. Ze wszystkim, co do niej
należy: pomieszanie zmysłów, szaleństwem i absurdem…
| Janusz
Leon Wiśniewski |
To zawsze
zaczyna się bólem.
Paraliż bez ostrzeżenia ogarnia
całe moje ciało, ogłupiając zmysły. Nie czuję mięśni, kończyn czy choćby
fragmentu skóry. Przez kilka nieznośnie długich sekund moje ciało nie należy do
mnie, a jakakolwiek próba poruszenia się jest tragiczna w skutkach. To właśnie
w chwili, w której uświadamiam sobie, że nie mogę kiwnąć chociażby palcem,
zaczynam bać się najmocniej.
Chcę krzyczeć, bo już wiem, co
nadchodzi, ale to również mi się nie udaje. Wrzask zamiera mi w gardle,
sprawia, że przez moment się nim bezgłośnie krztuszę. Próbuję raz jeszcze, ale
z tym samym skutkiem. Łzy napływają mi do oczu, na kilka chwil zamazują
widoczność, jednak nie rejestruję momentu, w którym spływają w dół skroni. Usiłuję
zamknąć oczy, naiwnie wierząc w dziecięce przekonanie, jakoby coś nie istniało,
jeśli się tego nie widzi.
Ale to i tak nadchodzi.
Czuję to w klatce piersiowej – nieznośnie palące i niepokonane.
Serce na przemian zamiera i przyśpiesza tempa, jakby próbowało się tego pozbyć,
jakoś to strząsnąć. Ja sama nie mogę w żaden sposób tego zwalczyć. Pozostaje mi
tylko patrzeć i modlić się, by tym razem moja tortura nie trwała zbyt długo.
Sekundy jednak wydłużają się w lata, bezczelnie porzucając mnie na krawędzi
życia i śmierci na czas ściśle nieokreślony.
Próbuję spowolnić oddech,
dostosować się do zaleceń ekspertów, z którymi konsultowałam się na przełomie
ostatnich tygodni. Pierwszy, świszczący wydech w końcu opuszcza moje usta. Jest
pośpieszny i niedbały, ale wiem, że od czegoś muszę zacząć. Zaraz za nim idzie
równie nieodpowiedni wdech, brzmię przy tym tak, jakbym się krztusiła. Mimo to
nie poddaję się i kontynuuję ćwiczenia oddechowe. Wciąż zaciskam oczy, jakbym
chciała dzięki temu odciąć się od impulsów z zewnątrz.
Tyle tylko, że to nie w moim
otoczeniu dzieje się coś złego, a w moim umyśle i sercu.
Czuję jej wściekłość, a chwilę
potem bezradność i żal. Żal za tym, co traci, co zostawia za sobą. Smakuję jej
ostatni oddech; wciska mi go do płuc z siłą, którą mogłabym porównać do zacisku
imadła.
I wtem wszystko przemija równie
nagle i niezapowiedzianie, co się pojawiło.
Zrywam się do siadu, dociskam
dłoń do piersi i zaczynam szlochać. Tym razem głośno i donośnie, mimo iż mam
świadomość tego, że znów postawię na nogi cały dom. Myślę tylko o tym, by sobie
ulżyć i w końcu odetchnąć. Krzyk wypala mi krtań; wiem, że nazajutrz nie obędę
się bez bólu gardła. Ale mimo to nie poddaję się. Zaciskam dłonie w pięści i
krzyczę, bezradna jeszcze bardziej niż przed kilkoma sekundami.
Kątem oka rejestruję otwarcie
drzwi, chwilę później mama siada na łóżku i przygarnia mnie do siebie. Kołysze
mnie w swoich ramionach i choć jej nie widzę, wiem, że ona również płacze.
Bo to nie tylko zaczyna się
bólem, ale również się nim kończy.
Tyle tylko że ten końcowy ból
jest nieporównywalnie gorszy. Z tym pierwszym mam przynajmniej pewność, że się
skończy. Ten drugi rodzaj bólu nigdy do końca nie przemija, a co najwyżej
kumuluje się, by móc każdej kolejnej nocy miażdżyć mnie z nową siłą.
Kiedy udaje mi się uspokoić i
przekonać mamę, że już mi lepiej i może bez wyrzutów sumienia zostawić mnie
samą, z szuflady szafki nocnej wyciągam pamiętnik. Notes samoistnie otwiera się
mniej więcej w połowie na ostatnio zapisywanej stronie. Drżącą dłonią chwytam
za grawerowany jej imieniem długopis, który wypadł ze środka, i zapisuję
najświeższe spostrzeżenia.
Piątek,
trzydziesty grudnia. Czas zgonu: czwarta trzydzieści siedem. Ofiara, Soleil
Roselen Harding, umiera po raz czterdziesty w tym roku.
A ja, Selene Ivelle
Harding, po raz czterdziesty umieram wraz z nią.
Jeśli to kolejny horror to po prostu Cię zabiję. Łopatą.
OdpowiedzUsuńNie no, nie zrobię tego, ale wiedz, że ty będziesz wysłuchiwała mojego gadulstwa przez bezsenne noce spowodowane tą historią.
Ale dobra, za nim treść, zatrzymajmy się na chwilę i doceńmy ten cudowny szablon, estetykę zakładek i grafiki.
*docenia*
Dobra, lećmy dalej.
Boże, sama miałam takie paraliże. Mówiłam, że miałam? Pewnie tak, bo jak inaczej mogłabyś trafić w czuły punkt. Z tego co wiem z zakładek i tego prologu, to główna bohaterka miała siostrę bliźniaczkę, która została zamordowana (?). A teraz Selene (swoją drogą - sztos imię) co noc przeżywa jej śmierć jakby na nowo. Zapowiada się bardzo sympatycznie ;))))
Czekam na więcej!!
Twoje bubu <3
Na ochy i achy zasłużył przede wszystkim tekst, ale właśnie poczułam się bardzo doceniona jako autorka szablonu, więc dziękuję bardzo. <3
UsuńO kurde. Cześć!
OdpowiedzUsuńCzekałam jak głupia na te opowiadanie. Od momentu, kiedy Justyna mi zdradziła, że coś dla Ciebie szykuje i nie mogę uwierzyć, że dowiaduje się od osób trzecich. ;> Za szablon wielkie pokłony, zakochałam się w zakładce z bohaterami. Imiona sztos, imię Soleil kocham od momentu, kiedy Ian i Nikki ujawnili imiona ich bąbelka i po prostu kocham. W dodatku znaczenie ma cudne. 💛
Prolog krótki, nie mówi wiele i jest w stylu, który uwielbiam. Kurczę, szalejemy z tym i opowiadaniami ostatnio. Ciekawe która (stawiam na Ness) wymyśli coś nowego za jakiś czas. =P
Czuje się już mocno związana z opowiadaniem. Uwielbiam takie klimaty i wiem, że nie zawiedziesz. Chce więcej i mam nadzieję, że nie będę czekać długo na pierwszy rozdział.
Dużo weny, bardzo dużo.
Ściskam,
Gabbie xx
Miałam wpaść dopiero po nadrobieniu AC, ale nie mogłam się powstrzymać. Zwłaszcza że prolog czytałam już jakiś czas temu i do tej pory nie daje mi spokoju. No i chociaż tu mogłabym być na bieżąco, tym bardziej że pewnie już gdzieś tam skrobiesz rozdział drugi, hm? =P
OdpowiedzUsuńUwielbiam Twoje opisy emocji, zwłaszcza w narracji pierwszoosobowej. Ogółem wiesz, co ja sądzę o opisach, a te tutaj… To trochę przerażające, ale te najmroczniejsze, najbardziej bolesne, przychodzą Ci tak naturalnie, że da się je poczuć. W tym krótkim kawałku po prostu cierpi się wraz z Selene.
Jest tak, jak pisałam Ci ostatnio – wyczuwam kolejną perełkę, której absolutnie nie zepsujesz. Po cichu jeszcze czekam na reanimację Odłamów, ale wszystko w swoim czasie. Na razie jestem bardzo ciekawa, w jakim kierunku pójdzie Delirium, tym bardziej że serwujesz nam kolejną mroczną historię, dla odmiany niezwiązaną z wampirami. Chyba.
Motyw bliźniaków to coś, co osobiście uwielbiam i jest mi bliskie. Motyw „umierania” Selene (imię też mi jest bliskie <3) wraz z Soleil trochę skojarzył mi się z horrorem „Wiem, kto mnie zabił”. Kojarzysz może? Chociaż czuję, że fabularnie pójdzie to w absolutnie innym kierunku, ale… podejrzenia na razie zachowam na później.
W skrócie: podobało mi się, chcę więcej, pędzę do jedynki. Weny! <3
Zaczęło się świetnie :) Także już wiem że opowiadanie będzie sztos :) Lecę czytać pierwszy rozdział, a Tobie życzę dużo weny i tego aby przerwy między rozdziałami były krótkie, chociaż to bardziej nam czytelnikom tego życzę :P
OdpowiedzUsuńPozdrawiam Shadow